-

ziemski

Czy to co wygodne zawsze jest dla nas dobre czyli o demokracji w wydaniu amerykańskim

Ostatnie doniesienia o postępach demokracji w Stanach Zjednoczonych spowodowały zdumienie sporej części opinii publicznej. Właściwie nikt nie spodziewał się takiego przyspieszenia wydarzeń, ale mi chodzi o tych którzy wierzyli w demokrację w ojczyźnie demokracji a szczególnie o tych, którzy mieli złudzenia co do intencji właścicieli tzw. sieci społecznościowych. To jest oczywiście ich problem, bo jak mówią chcącemu nie dzieje się krzywda, ale nie do końca. Konsekwencje naiwności, tak jak w przypadku ludzi, którzy znaleźli się w pułapce kredytów frankowych poniesie także reszta społeczeństwa. Tymi konsekwencjami będzie obniżenie jego szeroko pojętego potencjału.

Sukces sieci społecznościowych wziął się, jak mi się wydaje z przejęcia funkcji dawnej książki telefonicznej oraz naturalnego dążenia ludzi do zmniejszania dystansu i formalizmu we wzajemnych relacjach. Jeśli chodzi o zmniejszanie dystansu w sieciach społecznościowych, to przybrało ono taki kształt, że wielu tęskni za dawnym formalizmem. Tak to wygląda w tej chwili i nie zanosi się na to, że będzie wyglądało inaczej w przyszłości. Jeśli więc przyglądamy się temu zjawisku to powinniśmy zwrócić uwagę na dwie w sumie istotne płaszczyzny relacji łączących podmioty w nim uczestniczące. Pierwsza to płaszczyzna biznesowa, na której mamy nadawców reklamy, odbiorców reklamy i wydawcę czyli właściciela sieci społecznościowej. Druga to płaszczyzna wymiany myśli, którą ze względu na dominację treści ideologicznych należałoby nazwać po prostu płaszczyzną ideologiczną. Na niej mamy propagatorów idei, jej odbiorców oraz właściciela sieci będącego cenzorem. Obydwie płaszczyzny przecinają się, ponieważ przeciętny użytkownik poddawany obróbce ideologicznej jest przy okazji pozbawiany nadwyżek finansowych. Wszystkie inne udogodnienia oferowane przez te media są tylko dodatkiem. Każdy, kto z nich korzysta musi mieć na uwadze, że swoją obecnością uwiarygadnia cały, że tak powiem interes. Użytkowników sieci społecznościowych możemy podzielić ze względu na korzyści jakie spodziewają się osiągnąć ze swojej obecności w mediach społecznościowych.

  1. Bierny użytkownik indywidualny korzystający głównie z towarzyskiej, rozrywkowej oraz informacyjnej części oferty mediów społecznościowych
  2. Użytkownik komercyjny korzystający z mediów w celach sprzedażowych
  3. Użytkownik indywidualny lub zbiorowy korzystający z mediów w celu wpływu na opinie pozostałych użytkowników
  4. Osoba publiczna obecna w mediach społecznościowych w celu zwiększenia zasięgu oddziaływania na opinię publiczną

Bez wątpienia największą, jeśli nie przytłaczającą część stanowi pierwsza grupa. Są to użytkownicy nieświadomi negatywnej strony zjawiska mediów społecznościowych lub uważający, że nie mają na nie żadnego wpływu. Nie jest to jednak prawda, ponieważ swoim udziałem uwiarygadniają całe zjawisko i stanowią oni o sile jego oddziaływania oraz o wpływach właścicieli tych mediów. Kolejną grupę stanowią użytkownicy najbardziej świadomi. Jest tak, dlatego, że w bardzo wymierny sposób są w stanie określić zyski, jakie daje im obecność na portalach społecznościowych. Koszty i ryzyko tej obecności są minimalne, ponieważ nie pozostawiają oni w sieci tzw. danych wrażliwych a jedynie treści marketingowe. Są to użytkownicy najmniej przywiązani do oferty i w razie utraty zasięgu oddziaływania tych mediów jako pierwsi z nich zrezygnują. Trzecia grupa to użytkownicy, którzy poza standardową ofertą mediów społecznościowych chcieliby wykorzystać ich zasięg do wpływania na opinię innych użytkowników. Ich wpływ jest jednak ograniczony do wąskiej grupy odbiorców i w ostateczności może być zależny od cenzorskiej roli właściciela mediów. Z ich obecnością związane są koszty, do których należy zaliczyć przede wszystkim uwiarygadnianie mediów w charakterze otwartego forum wymiany myśli. Nie bez znaczenia jest także pozostawianie w sieci największej ilości danych wrażliwych. Jako użytkownicy w dużym stopniu świadomi zasad funkcjonowania mediów społecznościowych powinni przede wszystkim rozważyć sens własnej w nich obecności i tego czy potencjalne korzyści przewyższą koszty z nią związane. Obawiam się, że w przeważającej większości przypadków tego typu zaangażowania koszty przeważają. Widać to po popularności, jaką mają rozmaite ideologie na tych forach. Ostatnia grupa to osoby publicznie znane, korzystające z mediów społecznościowych, aby zwiększyć wpływ na opinię publiczną. Jest to niemała grupa i doprawdy trudno jest wytłumaczyć zaufanie tych osób do narzędzia jakim są media społecznościowe  oraz wiarę w korzyści jakie mają im one przynieść. Poza Donaldem Trumpem, który rzekomo nie miał wyjścia i musiał się nimi posługiwać, żeby ominąć cenzurę mediów tradycyjnych, nie znam przypadku, w którym te osoby zawdzięczają popularność właśnie mediom społecznościowym. Za to wszyscy oni bezsprzecznie przyczyniają się do sukcesu ich właścicieli. Przy tym zadziwiające jest, że osoby, które teoretycznie posiadają duże możliwości i potrzebne wpływy nie robią nic, aby tworzyć własne media, ale ograniczają się do działań wtórnych i przeciwskutecznych. Jest to z ich strony ogromne zaniechanie.

W obliczu tak jawnej demonstracji siły w wykonaniu mediów społecznościowych z jaką mieliśmy do czynienia pod koniec zeszłego roku, gdy zamknięto konta urzędującego prezydenta USA oraz z jaką mamy do czynienia w dalszym ciągu, gdy zawieszane są konta podmiotów prezentujących inny światopogląd, jak np. partii VOX w Hiszpanii najważniejszą kwestią jest to, jaką postawę powinien przyjąć dziś człowiek względem mediów społecznościowych.

Otóż, jeśli pragnie korzystać z nich jedynie dla rozrywki, jak większość z nas, to powinien przede wszystkim używać tych, w których prezentowane są bliskie mu idee oraz tych, które nie stosują cenzury politycznej. Powinien również uważać z zamieszczaniem w sieci swoich wrażliwych danych, które mogą być łatwo wykorzystane do agresywnej reklamy. Jeśli ktoś chce jawnie wystąpić w danej sieci społeczności ze swoimi poglądami w kwestii światopoglądowej i przekonywać do nich innych użytkowników, to rzecz jasna nie będzie się ograniczał do tych mediów, w których wszyscy podzielają jego zdanie. Wejdzie na teren przeciwnika. Musi się jednak na nim liczyć z cenzurą i najlepiej jeśli już na samym początku oświadczy wszem i wobec, że za wszelkie przerwy czy ingerencje w nadawane przez niego komunikaty odpowiadać będzie z pewnością właściciel-cenzor danej sieci. Dobrze byłoby również własne posty zamieszczać równolegle na niezależnej witrynie internetowej a w sieci społecznościowej za każdym razem wskazywać do niej odnośnik. Jeśli taki użytkownik poważnie potraktuje swoją aktywność w sieci, będzie pisał regularnie i będzie potrafił pisać ciekawie to prędzej czy później z poziomu użytkownika sieci społecznościowej czy nawet blogera przejdzie do następnego etapu jakim jest pisanie lub wydawanie. Z punktu widzenia użytkowników mediów społecznościowych jest to sytuacja najbardziej komfortowa, ponieważ jak wskazałem w mojej klasyfikacji, osoby lub podmioty posiadające rozwinięty biznes, korzystają z sieci społecznościowej tylko dla reklamy i są w tej sieci na niemal równych prawach nie będąc od niej w żaden sposób uzależnieni.

Nie wspomniałem o tej kategorii użytkowników sieci społecznościowych, którym nie potrzebne są żadne nowinki techniczne czy udogodnienia i oddaliby je wszystkie chętnie w zamian za pozbycie się nachalnej reklamy. Są to ci, którzy marzą o prostej sieci społecznościowej, która pełniłaby funkcję wspomnianej przeze mnie dawnej książki telefonicznej, tylko w wersji internetowej oraz funkcję komunikatora. Czy to możliwe? Wydaje mi się, że nie, ponieważ duża grupa użytkowników stanowi dla biznesu pokusę nie do odparcia. W temacie prostych i skutecznych narzędzi wspomnę, że dawno temu wymyśliłem sobie, że utworzę sobie skrzynkę poczty elektronicznej z prostym adresem. Znalazłem niewielki, amerykański serwis pocztowy, który miał dużo wolnych adresów a ponadto chlubił się prostym wyglądem strony i nade wszystko bezpieczeństwem. Nigdy nie sądziłem, że możliwa jest utrata danych z całej skrzynki poczty elektronicznej. Stało się tak w tym wypadku, ale nie ze względu na niską jakość usług. Wręcz przeciwnie. Wybuchła afera z udziałem niejakiego Edwarda Snowdena i amerykański rząd zażyczył sobie pełnego dostępu do serwera pocztowego. W konsekwencji moja i jak się domyślam większość pozostałych skrzynek wyparowała. Jak widać na tym przykładzie nic w sieci nie jest bezpieczne, dlatego najlepiej wychodzić z założenia, że wszystko co w niej zamieszczamy jest gdzieś przechowywane i może być zależnie od czyjejś potrzeby ukryte lub ujawnione. Trzeba mieć to na uwadze i mimo to korzystać z możliwości jakie daje internet. Zwracam jednak uwagę, że korzystanie z prostych narzędzi internetowych ma jedną istotną zaletę – chroni nas przed zbytnim przywiązaniem, do rozwiązań jednego, najczęściej dominującego na rynku producenta oraz przed utratą instynktu samozachowawczego typową w sytuacji obezwładnienia przez wyrachowanego speca od sprzedaży.

Dlaczego wobec tego na rynku jest tak mało prostych i zarazem skutecznych rozwiązań informatycznych? Otóż są, ale ich życie jest bardzo krótkie. Odkupują je w odpowiednim momencie potentaci rynkowi i zamieniają w kurę znoszącą złote jajka, ubierając ją oczywiście wcześniej we wszystkie mało istotne, ale sprzedażowo niezbędne akcesoria. Razem z dopełnieniem takiej transakcji odsprzedany zostaje interes klienta końcowego.

Niestety nie zanosi się na to, że użytkownicy sieci będą wreszcie traktowani podmiotowo. Są wykorzystywani i oszukiwani na wszystkie możliwe sposoby, do tego  najczęściej w białych rękawiczkach. Minęło ćwierć wieku, a my nie możemy się nawet cieszyć z rodzimego, zadowalającej jakości serwisu pocztowego, który nie będzie regularnie zaśmiecany reklamami. Dlatego większość z nas korzysta z usług informatycznego giganta zza oceanu, równie albo bardziej wpływowego niż FB i Twitter.

Czy zatem powinniśmy bać się aktywności w sieciach społecznościowych? Zdecydowanie nie, ale powinniśmy być świadomymi ich użytkownikami czyli musimy wiedzieć w jakim celu zostały utworzone oraz powinniśmy wiedzieć jaki jest cel naszej w nich aktywności i temu celowi podporządkowywać wszystkie nasze działania. To w gruncie rzeczy, tak jak w życiu, ale problem w tym, że wielu z nas traktuje internet nadal, mimo 25 lat jego popularności, jako rzeczywistość wirtualną.

 



tagi: demokracja; sieci społecznościowe; internet; usa;  

ziemski
18 lutego 2021 11:34
5     1236    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

smieciu @ziemski
18 lutego 2021 18:18

Myślę o założeniu swojego serwera pocztowego gdzie wszystko co się da byłoby pod moją kontrolą. Ciekawe czy byliby jacyś chętni do skorzystania z takiej usługi.

zaloguj się by móc komentować

Paris @ziemski
18 lutego 2021 20:52

Bardzo  ciekawe...

...  faktycznie,  do  internetu  mam  "ograniczone  zaufanie",  a  po  ostatnich  "wystepach  artystycznych"  gory  cukru  i  tego  drugiego  pajaca  od  twitter'a   to  moje  zaufanie   jest  tylko  DUBELT  ograniczone  !!!

zaloguj się by móc komentować

ziemski @smieciu 18 lutego 2021 18:18
18 lutego 2021 22:40

To zależy jaka byłaby cena, bo jak rozumiem chodzi o usługę płatną. Do tego musiałby się ten produkt czymś wyróżniać spośród tego co mamy teraz na rynku. 

zaloguj się by móc komentować

ziemski @Paris 18 lutego 2021 20:52
18 lutego 2021 22:46

Dla mnie ten numer to wydarzenie zeszłego roku, ex aequo z koronaepidemią. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @ziemski 18 lutego 2021 22:46
19 lutego 2021 13:58

Oooo...

...  tych  numerow  to  by  sie  troche  uzbieralo...

...  dla  mnie  "niezapomniana"  i  zwalajaca  z  nog  pozostanie  CHUCPA-FARSA  pt.  wybory  prezydEckie  w  USA  !!!

Takiego  KINA  to  jeszcze  swiat  nie  widzial  !!!

Od  tego  zaczal  sie  ZJAZD  W  PRZEPASC  "sfiatowego  Chegemona"  i  troche  jeszcze  bedzie  toto  trwalo,  i  w  konsekwencji  raz  za  razem  pojawiaja  sie  i  beda  pojawiac  kolejne  CHUCPY-FARSY...  jak  m.in.  ta  "pejsbukowo-tliterowa".

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować